Mdłości przechodzą waz z I trymestrem ciąży. Ehe.. to potrzymaj mi mleko i patrz – 28 tydzień ciąży i nadal mdłości
Kładłam się średnio o 22 wstawałam ok 6-7 rano (choć jak noc była kiepska to poranek się wydłużał). Nocne maratony do toalety w wersji optymistycznej, odbywały się 1x na godzinę, w pesymistycznej 2x. Czyli średnio między 22 a 4 wstawałam od sześciu do dwunastu razy w celu opróżnienia pęcherza. Często szłam już na zupełnym autopilocie i nie byłam pewna czy sedes to sedes, czy wytwór mojej umęczonej wyobraźni, więc zanim usiadłam musiałam go zmacać – aby potwierdzić sedesu realność. Zdarzało się, że pewności nie uzyskałam, wtedy przemywałam twarz wodą (z kranu – co by nie było) i macam jeszcze raz. Lęk przed (co tu dużo mówić) spaskudzeniem się do łóżka był silny (i całkiem realny).
Kiedy łaskawie pęcherz czy też nerki postanawiały iść spać, budziły się ONE (one były jeszcze gorsze), poranne mdłości. Około wspomnianej 4 przychodziło do mnie ochoczo uczucie rozpierajacego ciepełka w przełyku, które podjeżdżało radośnie pod migdalki – szczęśliwie lub nie, bez finalizacji celu podróży. Nie osiągnowszy jamy ustnej, owe ciepełko przybierało postać gluta spacerującego na linii żołądek – migdałki, migdałki – żołądek (czyli w przełyku zamieszkał oślizły bez skorupy ślimak, który w sadyźmie tych spacerów znalazł sobie upodobanie). Niestety nie było możliwości tego przespać, ślimak uniemożliwiał jakiekolwiek zaśnięcie, nie pomagała żadna znana temu światu metoda (a przerobiłam wszystkie: usłyszane od lekarzy, znajomych i te od wójcia googla). Ślimak kończył swe radosne wędrówki średnio o 6. Były to dwie wyjątkowo długie godziny, w czasie, których leżałam w łóżku, patrząc tępym wzrokiem w ścianę, zastanawiając się czy można popełnić sepuku długopisem.
(Żeby nie było zbyt nudno ślimak w ciąży był ze mną prawie 24h, ale nad ranem wyjątkowo intensyfikował doznania.)
Kiedy głowa krążyła wokół myśli związanych z innowacyjnymi technikami wykorzystania długopisu sądząc, że gorzej być nie może, uaktywniał się przyszły pierworodny. Wtedy długopis schodził na drugi plan i zaczynało się intensywnie powtarzanie mantry „byle nie w nerkę i byle nie w żołądek„, przeważnie nieskutecznej, a celności dziecince odmówić nie można było.. Kop w nerke = zwiększona świadomość anatomii ludzkiego ciała, ze szczególnie bolesnym uwzględnieniem lokalizacji nerki. Kop w żołądek = rzyg (z którego ślimak nic sobie nie robił), tak więc rzyg leciał, a ślimak pozostawał niewzruszony w przełyku.
Są kobiety dla, których ciąża to najwspanialszy czas w życiu, czują się świetnie, wyglądają rewelacyjnie. Cóż.. mnie to nie dotyczy, przerobiłam wszystkie legendarne ciążowe niedogodności w wersji premium. Całą ciążę odliczałam dni do porodu, próbując przetrwać.
Zdecydowanie warto było.
Rozumiem że migdały i inne sztuczki żywieniowe nie pomagały na mdłości? Czy znajdę na bloku też historię pierwszych dwunastu tygodni ciąży po in vitro? Niestety nie wiele osób sobie zdaje sprawę że jest o wiele trudniej:(
Niestety na mdłości nie pomagało nic, najbardziej coca-cola, ale nie chciałam jej pić za dużo. Na blogu nie ma takich historii, fajny pomysł! Podpytam dziewczyn czy któraś się podzieli swoją historią z pierwszego trymestru.