You are currently viewing Adopcja prenatalna – Dar serca 

Adopcja prenatalna – Dar serca 

Historia Anny

Miałam 25 lat, gdy poznałam mężczyznę swojego życia. Dogadywaliśmy się świetnie i mieliśmy podobne spojrzenie na życie. Chcieliśmy mieć dużą rodzinę i piątkę dzieci.

Po dwóch latach znajomości wzięliśmy ślub i od razu zabraliśmy się za starania. Już po pierwszym cyklu czułam, że coś jest nie tak, ale próbowaliśmy dalej. Po dwóch miesiącach nie dostałam miesiączki. Test ciążowy był jednak negatywny, a ja czułam się okropnie: uderzenia gorąca, problemy ze snem, niskie libido. Poszłam do ginekologa i zrobiłam podstawowe hormony. Praktycznie wszystko było nie tak. FSH za wysoko, estriadol za nisko . Dostałam hormony stosowane u kobiet w okresie menopauzy. Dwa cykle na tabletkach, potem lekarka odrzuciła Closilbegyt i cud! Na monitoringu jest pęcherzyk dominujący. Byłam taka podekscytowana. Za kilka dni jednak okazało się, że pęcherzyk zmienił się w torbiel, która towarzyszyła mi jeszcze pół roku. Po kolejnej stymulacji clo udało się uzyskać owulacje, która była bardzo wcześnie bo w 9 dc. Wtedy też zdecydowałam się zrobić badanie AMH, siedziałam jak na szpilkach czekając na wynik. W końcu przyszedł… 0.036… załamałam się totalnie.

Nigdy nie będę mamą.

POI

Wróciłam z pracy do męża, mówię mu, że musimy wziąć rozwód, bo po co mu taka jałowa żona. Oczywiście on nie chciał o tym słyszeć. Znaleźliśmy klinikę z dobrymi opiniami i ruszyliśmy. Udało się bardzo szybko umówić wizytę, na której dowiedziałam się, że cierpię na przedwczesną niedoczynność jajników (ang POI). Miałam wtedy 28 lat i świat mi się zawalił.

Lekarz przedstawił nam następujące opcje:

  1. Procedura z komórkami dawczyni i nasieniem męża
  2. Adopcja prenatalna  wykorzystaniem zarodków, które klinika ma w swoim banku.

Daliśmy sobie czas do namysłu i pojechaliśmy na wakacje. Po wakacjach zdecydowaliśmy, że podchodzimy do adopcji prenatalnej, chociaż mąż miał świetne wyniki nasienia. Lekarz przeszukał bazę i znalazł rodzeństwo, aż 4 zarodki. Czwórka naszych dzieci.

Adopcja zarodków

Zrobienie wszystkich badań zajęło nam strasznie dużo czasu, a ja już nie mogłam się doczekać transferu i tego, że zostanę mamą! Od podjęcia decyzji do pierwszego transferu minęło, aż 6 miesięcy!

W końcu nadszedł ten dzień. Transfer był trochę opóźniony, bo był poślizg w klinice. Mogłam porozmawiać z embriologiem, który wytłumaczył klasyfikacje zarodka i pokazał jak wygląda pod mikroskopem. Samą procedurę wspominam okropnie, dr miał problem z dostarczeniem zarodka, były dwa podejścia i użycie hegara. Serce mi zamarło i łzy stanęły w oczach. W końcu się udało i wróciliśmy do domu.

Po 7 dniach zrobiłam test ciążowy- biel biła po oczach.

Cały dzień w pracy przepłakałam, bo wiedziałam, że nic z tego nie będzie, straciłam swoje ukochane dziecko. Dla formalności zrobiłam badanie krwi betaHCG – brak ciąży. Chciałam szybko podejść do kolejnego transferu zanim skończy się ważność badań, ale doktor zdecydował, że musi zrobić histeroskopie, aby sprawdzić skąd wynikała trudność podczas transferu. Okazało się , że moja szyjka ma nietypową budowę i jest wygięta w literę „S”. Wiedząc z czym mamy do czynienia umówiliśmy kolejny transfer w następnym cyklu. Tym razem FET przebiegł bezproblemowo, a mnie wypełniały wyłącznie pozytywne myśli. Cały tydzień spędziłam w łóżku, grzejąc się i relaksując.

Ponownie zrobiłam test po tygodniu i tym razem cud! Są dwie kreski. Pierwszy raz w moim życiu zobaczyłam pozytywny test ciążowy.

Miałam 29 lat i spodziewałam się pierwszego dziecka!

Trzymam teraz moje maleństwo w ramionach i jestem wdzięczna tej parze, która oddała swoje zarodki. Na pewno nie była to dla nich łatwa decyzja, na pewno mieli mnóstwo wątpliwości. Chciałabym im powiedzieć, że dzieci trafiły do domu pełnego miłości, będą chciane i kochane całym sercem.

Ich dar serca jest moim Cudem.

Cudem medycyny, cudem nauki i cudem życia. Dzięki temu mogłam być w ciąży, czuć kopniaki, doświadczyć narodzin i być z dzieckiem od zaczerpnięcia pierwszego oddechu. Wąchać maleńkie ciało, liczyć paluszki, karmić i przytulać.

Tylko jedno ciśnie się na usta DZIĘKUJĘ.

Dodaj komentarz