Rozstępy (łac. striae distensae) – wrzecionowate pasma, występujące najczęściej na skórze ud, brzucha, pośladków, rękach i piersiach, a nawet plecach. Jak wyglądają – większość chyba wie. Co tu dużo mówić, rozstępy w ciąży są zmorą kobiet.
Dorobiły się ich wszystkie kobiety w mojej rodzinie (niezależnie od wagi startowej i końcowej w ciąży) bałam się ich panicznie. Brzuchy moich obu babć, mamy i siostry, zostały zmienione przez ciążę na zawsze i nie był to jeden, czy dwa rozstępy. Niestety nie. Skóra na ich brzuchach była pełna blizn i być może zjedzą mnie teraz fani ciało-pozytywności, ale nie wyglądało i nie wygląda to dobrze. Jeżeli tylko mogłam zrobić cokolwiek, aby ich nie mieć, to chciałam to zrobić!
Zaczęłam przekopywać internety w poszukiwaniu „magicznego kremu” zapobiegającemu powstawaniu rozstępów. Ceny były kosmiczne, a opinie podzielone. Z pomocą zupełnie niespodziewanie przyszła moja wieloletnia przyjaciółka. Mama trzech słodkich szkrabów, o brzuchu idealnym jakby w ciąży nigdy nie była. Dziewczyna tak jak ja, obciążona genetycznie tendencją do rozstępów, która dodatkowo, w każdej ciąży przybierała zdecydowanie powyżej zalecanych kg, by później to zrzucić (i nadal mieć idealny brzuch!).
Co znajdziesz w tym artykule:
Rozstępy – dlaczego powstają?
Powstają w wyniku nadmiernego rozciągania się skóry lub jej osłabienia, a także zerwania sieci włókien kolagenowych i elastynowych tworzących skórną strukturę, na ich powstawanie mają wpływ:
- czynniki hormonalne,
- znaczny wzrost masy ciała w krótkim czasie,
- ciąża,
- czynniki genetyczne oraz zaburzenie funkcjonowania tkanki łącznej,
- długotrwałe przyjmowanie substancji bogatych w kortykosteroidy.
Jak objawia się ich powstawanie?
Pierwsze rozstępy w ciąży zazwyczaj manifestują swoją obecność w okolicy II trymestru, poprzez swędzącą skórę. W dalszym etapie objawiają się jako czerwone lub białe, pionowe, zagłębione lub wypukłe pasma o nierównych brzegach, które mogą pojawiać się zarówno obok siebie, jak i w większych odległościach. Rozstępy w ciąży tworzą się w skórze właściwej i występują najczęściej w okolicach brzucha, piersi, ud oraz bioder. Kortyzol sprawia, że włókna kolagenowe stają się słabsze, do tego pod wpływem nacisku na skórę przez powiększający się brzuch, czy piersi niedostosowana do tempa wzrostu skóra pęka, tworząc blizny. Powstanie blizn związane jest przede wszystkim z pogorszeniem odporności na rozciąganie fibroblastów, komórek produkujących w skórze włókna kolagenowe i elastyny.
Sprawdzony sposób na uniknięcie rozstępów w ciąży!
Regularna pielęgnacja skóry – ktoś powie „żadne odkrycie”. Owszem – żadne, ale to połowa sukcesu, druga to preparat – MASŁO SHEA KARITE. Zwykłe najzwyklejsze masło shea, nie musi kosztować milionów monet, nie musi być w super hiper pięknym opakowaniu. Przyjaciółka polecając je zwróciła tylko uwagę, aby w nazwie było na pewno „karite”, wtedy konsystencja będzie nieco bardziej przyjazna w użyciu. Nieco bardziej przyjazna, nie znaczy przyjemna. Masło nie pachnie rewelacyjnie, ciężko się je rozprowadza w dłoniach, ale JEST SKUTECZNE! Należy je stosować MINIMUM DWA RAZY DZIENNIE. Co istotne od SAMEGO POCZĄTKU CIĄŻY, jest to o tyle ważne, że skóra regularnie pielęgnowana w ten sposób, staje się bardziej elastyczna i mniej podatna na powstawanie rozstępów. Dużym plusem jest też niski koszt tej metody, co przy nadszarpniętym przez in vitro (a teraz jeszcze inflację) budżecie jest dość istotne.
Jak było u mnie 🙂
Po wpisaniu w google frazy „masło shea karite” pojawiło się sporo produktów w totalnie różnych cenach. Pamiętam jak w popłochu dzwoniłam do przyjaciółki z pytaniem „które?”. Odpowiedź była banalna „bez znaczenia, wybierz sobie jakiekolwiek”. Wiedząc, że będę stosować dużo, często i długo, wybrałam masło najkorzystniejsze cenowo. Zgodnie z zaleceniem używałam od początku ciąży. Jak byłam zmęczona konsystencją, to stosowałam w połączeniu (albo naprzemiennie) z olejkiem ze słodkich migdałów, albo z olejkiem z awokado. Naprzemiennie znaczy np. rano masło shea, a wieczorem olejek z awokado. Czasem dla zmiany zapachu i konsystencji, robiłam własne mazidło dodając do masła shea, naturalne masło kakaowe i/lub olejek z wymienionych wcześniej. Całość podgrzewałam w kąpieli wodnej, jak czekoladę.
Zasada była prosta brzuch był pastowany rano i wieczorem, a czasem jeszcze w ciągu dnia. Starałam się na początku masować brzuch w trakcie kremowania, ale od ok. 20 tygodnia ciąży ze względu na skurcze i ryzyko porodu przedwczesnego, musiałam przestać. W ciąży ominęły mnie wszelkie typowe dolegliwości związane z uczuciem swędzenia, czy rozciągania skóry (a brzuch miałam przeogromny). Nie mogę jednak powiedzieć, że całkiem nie wyszły mi rozstępy. Kilka wyszło na piersi – ale piersi z lenistwa nie smarowałam. Na brzuchu natomiast nie mam ani jednego! Jak dla mnie, to tylko potwierdza co by się stało z brzuchem, gdybym o niego nie zadbała.
Dodam, że zarekomendowałam tą metodę kilku znajomym i póki co mamy 100% skuteczności! 🙂